Sąd zgodził się na ujawnienie danych personalnych i wizerunku oskarżonego. Zdaniem sądu zbrodnia nie była motywowana politycznie. Wyrok jest nieprawomocny.
Sędzia przypomniała o publicznym charakterze zbrodni. Zebrano 52 tomy akt, sprawa jest bardzo obszerna, oskarżony popełnił zbrodnię bez precedensu w dziejach powojennej Polski.
Najważniejsze było ustalenie motywu i stanu poczytalności. Prokuratura wykonała rzetelną pracę, dzięki temu proces mógł się toczyć szybko. Prokuratura chciała przesłuchania prawie 200 świadków, tylko 71 świadków najważniejszych zostało przesłuchanych w sądzie.
Oskarżony był dwukrotnie karany, od 12 roku zaprzestał chodzenia do szkoły, narastało poczucie inności, obcości, nieskuteczne w wielorodzinnej rodzinie. Był pozostawiony sam sobie. W nastoletnim życiu przeszedł bunt, jedyny świat bezpieczny to świat gier komputerowych. W wieku 22 lat został skazany za rozbój z użyciem rewolweru, towarzyszyło mu poczucie krzywdy, maksmalnie mógł dostać 15 lat, a dostał 5,5 roku.
Paweł Adamowicz nie słyszał o Stefanie Wilmoncie, nie ma dowodów, żeby się kiedyś spotkali. Oskarżony często mówił, że winna jego nieszczęścia jest Platforma Obywatelska.
Stefan Wilmont 8 grudnia 2018 roku opuścił więzienie. Tego samego dnia poleciał samolotem do Warszawy, odwiedził kilka kasyn, wrócił do Gdańska pendolino i dostał mandat za jazdę bez biletu. Po wypuszczeniu na wolność prowadził pasożytniczy tryb życia, nie podjął żadnej pracy ani nauki.
Sąd cytuje ostatnie słowa Pawła Adamowicza: "Gdańsk jest szczodry ….
Sąd zaznacza, że oskarżony działał całkowicie sam, nie ma dowodów, że ktokolwiek zlecał mu zabójstwo. Bezpośrednią przyczyną śmierci był wstrząs krwotoczny.
U Stefana Wilmonta nie stwierdzono symulacji choroby psychicznej. Stefan Wilmont nie jest chory psychicznie.