W programie skierowanym do gmin popegeerowskich większość z ponad 3 miliardów złotych trafiła do gmin, w których udział Państwowych Gospodarstw Rolnych w całości gruntów rolnych był niewielki. Po drugie, chociaż pieniądze zgodnie z zapowiedziami zostały skierowane do gmin biedniejszych i niewielkich, to jednocześnie nieproporcjonalnie skorzystały na nim jednostki zarządzane przez włodarzy związanych z partią rządzącą. Nie jest to pierwszy tego typu przypadek, ale – jak wskazują analizy innych programów rządowych publikowane przez Fundację im. Stefana Batorego – powtarzające się zjawisko. Jest to jeden z powodów – i to po trzecie – dla których „programy dotacji przyznawanych samorządom przez rząd to nie jest sprzyjający samorządności model finansowania”, pisze prof. Paweł Swianiewicz. I przekonuje, że lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie regulacji poszerzających bazę dochodów własnych samorządów oraz pozostawienie lokalnym władzom decyzji dotyczących priorytetów rozwojowych. W obecnym modelu „to na poziomie centralnym definiuje się rozwiązywanie jakich problemów zasługuje na wsparcie, a potem decyzja o akceptacji (…) wniosków zależy od mało transparentnych decyzji podejmowanych przez urzędników i polityków rządowych”. Taki model nie tylko jest nazbyt sztywny i oderwany od lokalnej specyfiki, ale po raz kolejny widać, że w nieproporcjonalnym stopniu służy wspieraniu „swoich”.
„Program skierowany jest do gmin popegeerowskich. To znaczy do których? Przyglądając się alokacji przyznanych dotacji, widzimy, że trafiał on także to gmin, gdzie obecność PGR-ów była śladowa (stanowiły np. mniej niż 1% powierzchni użytków rolnych) i nie rodziła typowych dla tej formy problemów społecznych i ekonomicznych. Tylko 40% dotacji trafiło do gmin, w których udział PGR-ów w rolnictwie wynosił powyżej 1/3. Choć prawdą też jest, że statystycznie rzecz ujmując, gminy z dużym udziałem PGR-ów na przełomie lat 80. i 90. XX wieku miały większe szanse na otrzymanie dotacji, a te były na ogół wyższe (w przeliczeniu na jednego mieszkańca), niż gminy, w których PGR-y miały marginalne znaczenie.
Trudno nie skonstatować, że faworyzowanie gmin rządzonych przez wójtów i burmistrzów związanych z PiS pojawia się w każdym z realizowanych do tej pory programów dotacyjnych, począwszy od konkursu na środki z Funduszu Dróg Samorządowych w roku 2019. Skala tego uprzywilejowania (a tym samym dyskryminacji gmin, których władze są powiązane z partiami opozycyjnymi) jest zróżnicowana, ale utrzymuje się za każdym razem. Dotyczy to także ogłoszonych niedawno wyników V edycji konkursu w ramach Programów Inwestycji Strategicznych, skierowanego na „rozwój stref przemysłowych”, który nie był przedmiotem odrębnych analiz w ramach raportów Fundacji Batorego. (W programie tym przyznano dotacje zaledwie Fundacja im. Stefana Batorego 35 gminom, ale ich łączna wysokość przekraczała 3,5 mld zł. Jednak gminom, których włodarze powiązani są z PiS, przypadło 15% rozdzielonej kwoty, podczas gdy ich udział w liczbie mieszkańców kraju wynosi zaledwie 9%).
W wygłaszanych przez polityków rządowych (w tym premiera) komentarzach dotyczących omawianego tu programu podkreślano, że wsparcie udzielane jest przede wszystkim gminom małym i niezamożnym. Dyskusja, czy to właściwy wybór priorytetów (zamiast np. wzmocnienia regularnego mechanizmu wyrównawczego), byłaby zapewne dość złożona i wykracza poza ramy tego raportu. Ale zgromadzone dane bez wątpliwości potwierdzają, że wyższe dotacje w przeliczeniu na jednego mieszkańca trafiły faktycznie przede wszystkim do gmin małych i biedniejszych od przeciętnych. Ta preferencja dla gmin małych dokonała się w dużym stopniu za pomocą swego rodzaju mechanizmu „urawniłowki”. Dwumilionowa dotacja (a taka wielkość dominowała) jest rzecz jasna dużo bardziej znaczącym wsparciem dla gminy liczącej np. 3 tys. mieszkańców niż dla gminy z chociażby 15 tys. mieszkańców. Pojawia się także pytanie, czy opisane w poprzednim punkcie podsumowania polityczne skrzywienie, w wyniku którego gminy rządzone przez wójtów z PiS uzyskują wyższe dotacje, nie jest po prostu pochodną faktu, że to właśnie w małych i niezamożnych gminach częściej spotykamy polityków opcji rządzącej zajmujących kierownicze stanowiska w samorządach. Zagadnienie to jest o tyle istotne, że politycy z rządu indagowani w sprawie rozkładu dotacji z wcześniejszych programów rządowych używali tego właśnie argumentu jako wyjaśnienia pozornej (ich zdaniem) preferencji dla samorządów z wójtami powiązanymi z PiS. Przeprowadzona analiza dotacji z programu dla gmin popegeerowskich wskazuje, że faktycznie wójtowie z PiS nieco częściej pojawiają się w gminach małych. Fakt ten trochę łagodzi rozmiar skrzywienia politycznego. Ale jest to tylko częściowe wytłumaczenie. Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie gminy małe, to preferencja dla gmin z wójtem z PiS w porównaniu z tymi zarządzanymi przez włodarzy związanych z partiami opozycyjnymi jest nadal widoczna, choć okazuje się mniejsza, niż kiedy patrzymy na wszystkie gminy popegeerowskie łącznie.” - można przeczytać w raporcie.