1980 – 1989
Po Sierpniu 1980 roku, podczas 15 miesięcznej wiosny „Solidarności” postanowiliśmy zmienić Polskę, odbudować społeczności lokalne i regionalne, utworzyć izbę samorządową. Po stanie wojennym i stracie jeszcze ośmiu lat słusznie miniony system osłabł na tyle, że PZPR zgodziła się na „Okrągły Stół”. Liczono na nieprzygotowanie opozycji – jak zwykle, pominięto w tych kalkulacjach naród.
4 czerwca 1989
Totalna klęska „strony partyjno-rządowej” – w I turze nie został wybrany NIKT z jej kandydatów! Przepadła nawet tzw. „lista krajowa”. Dopiero szybka zmiana ordynacji (!!!) spowodowała, że przetrwali ich liderzy. Ale nie byli w stanie utworzyć rządu… Rzuciliśmy im kolejne koło ratunkowe – „wasz prezydent, nasz premier”. Dziś przemądrzali historycy mówią, że niepotrzebnie, ale wtedy w ciągu niecałego pół roku mieliśmy wolny Senat i rząd Tadeusza Mazowieckiego z czterema tekami dla PZPR – przyczółkami trwania starego układu.
1989 – 1990 – I etap reformy samorządowej - gminy
Przy „Okrągłym Stole” nie udało się zepsuć solidarnościowej wizji odbudowy samorządu terytorialnego, dlatego zaraz po wyborach 4 czerwca 1989 roku Senat, a potem rząd (z pełnomocnikiem Jerzym Regulskim) przygotowali i przeprowadzili I etap reformy samorządowej – w miejsce TOAP-ów powstały gminy.
27 maja 1990
Po raz pierwszy po ponad półwieczu odbyły się wolne wybory. Wygrały je Komitety Obywatelskie „Solidarność”, których kandydaci zdobyli ponad 53% głosów. Kolejne prawie 30% otrzymali kandydaci zgłoszeni przez lokalne komitety wyborcze, a najlepsza z biorących udział w wyborach partii – PSL – uzyskała 4,3% głosów. Lokalne Komitety Obywatelskie szybko zaprzestały działalności, bo praktycznie wszyscy ich działacze zostali radnymi a wielu wkrótce potem członkami zarządów miast i gmin.
1990 – 1998
Ojcowie Założyciele zbudowali otoczenie prawne, w którym przyszło działać samorządom w I kadencji. Okazało się, że baza wyjściowa jest wystarczająco solidna, by móc się zmierzyć z wyzwaniem, którego skali nie uświadamialiśmy sobie w pełni.
Pierwsza kadencja z naszej strony była pełna entuzjazmu i dobrej woli szybkich zmian. Ustawy były rzeczywiście ramowe, nie krępowała nas tak powszechna dzisiaj nadregulacja. Było sporo przestrzeni dla kreatywności lokalnych gospodarzy. Nie było wreszcie planów ani wytycznych z góry.
Zastaliśmy miasta i gminy w strasznym stanie. W połowie miast w Polsce nie było oczyszczalni ścieków, odpady komunalne były gromadzone w sposób, który dziś nazwalibyśmy dzikimi wysypiskami. Zapóźnienia cywilizacyjne po 45 latach PRL-u były ogromne. Wysiłek inwestycyjny gmin był skierowany na modernizację gospodarki komunalnej. Dostaliśmy budynki komunalne, w większości przedwojenne, silnie zdekapitalizowane. W ich modernizacji w pewnym stopniu pomogły wpływy ze znajdujących się w nich lokali użytkowych, bo ochrona lokatorów spowodowała, że czynsze nie pokrywały nawet kosztów eksploatacji, nie mówiąc już o remontach i modernizacji. W I połowie lat 90. zaczęliśmy, początkowo dobrowolnie, przejmować szkoły. W krótkim czasie dyrektorzy i nauczyciele sami wnioskowali, by gminy, które jeszcze tego nie zrobiły, jak najszybciej się na to zdecydowały.
1998 – 1999 – II etap reformy samorządowej
W 1998 roku rząd Jerzego Buzka podjął się dokończenia reformy ustrojowej – w jej II etapie w miejsce rejonów powstały powiaty, a przede wszystkim podmioty polityki regionalnej – samorządowe województwa. Rodziły się z dużo większym bólem – przeszkadzała administracja rządowa, która traciła kolejną część władzy. Nikt nie lubi jej oddawać, nawet gdy biorą ją ludzie, którzy są bliżej spraw lokalnych i regionalnych…
1999 – 2003
Od końca lat 90. na czoło wydatków majątkowych wysunęły się inwestycje w dziale drogi i transport publiczny. Rosnący w nich udział miały również powiaty i województwa, które przejęły lokalne zadania ponadgminne i regionalne 1 stycznia 1999 roku. Początkowo w niewielkiej skali, ponieważ ich budżety skrojono już dokładnie „na miarę”, przyznając im środki, które na te same zadania wydawała administracja rządowa. Jednak już po kilku latach nowe samorządy pokazały, że kolejne sprawy oddane w ręce prawdziwych gospodarzy mogą być realizowane dużo racjonalniej i oszczędniej. Rosły inwestycje powiatów i województw. Polska lokalna i regionalna zmieniała się błyskawicznie. Znaczny udział w tym szybkim rozwoju miały środki przedakcesyjne z Unii Europejskiej.
W roku 2002 wywalczyliśmy dla naszych mieszkańców bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
2004 – członkostwo w UE, nowa ustawa o dochodach JST
Członkostwo w Unii przyniosło Polsce wielki zastrzyk finansowy, który prawie w całości był przeznaczony na rozwój. Nie można go było przejeść. Znaczna część tych środków wsparła inwestycje lokalne i regionalne.
Finanse samorządowe od 2004 roku funkcjonują w oparciu o ustawę wynegocjowaną z rządem (Jacek Uczkiewicz) w 2003 r. Umowa brzmiała: macie udziały w podatkach PIT i CIT; kiedy jest koniunktura, korzystacie z niej na równi z rządem, ale gdy przychodzi gorszy okres, i wam i nam jest gorzej.
Niektóre jej ustalenia wymagają już korekt, na przykład system wyrównawczy. Gorsze jest to, że niestety nie są przestrzegane zasady stabilności dochodów JST, zwłaszcza przez opcję polityczną, która lubi robić obywatelom prezenty podatkowe. A prezenty wszyscy biorą…
2005 – 2015 – mała stabilizacja
Pierwsze zmiany na niekorzyść wprowadził rząd PiS w latach 2006-7 (zmiany w PIT weszły w życie w latach 2008-9), ubytki rekompensując sobie wyższą stawką VAT i akcyzą, ale bez rekompensat dla samorządów. To uderzenie w nasze finanse zbiegło się ze światowym kryzysem finansowym. Niestety tych strat nie odzyskaliśmy, nawet po zebraniu ponad 300 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem ustawy.
Nasze dochody własne malały w wyniku innych zmian prawnych, również takich, które były wprowadzane pod naciskiem różnych grup nacisku, np. w podatku od nieruchomości (kable, budowle). Subwencja oświatowa nie nadążała za wzrostem kosztów edukacji. Nowe zadania przekazywano bez adekwatnego wzrostu dochodów. Dotacje na zadania zlecone nigdy nie były wystarczające. Wniosek był jeden: nie przestrzegano gwarancji konstytucyjnych ani artykułu 9 Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego.
Mimo to samorządy były największym inwestorem w sektorze publicznym. Bez środków unijnych potencjał inwestycyjny JST można było szacować na ok. 30 mld zł rocznie). Coraz lepsza była jakość lokalnych usług publicznych. Wysoki poziom osiągnęła jakość administracji samorządowej, rozwijana zgodnie z popularną w krajach demokratycznych koncepcją New Public Management.
Coraz silniejsza była skłonność do nadregulacji prawnej, która zaprzecza istocie samorządności, zwłaszcza w edukacji i pomocy społecznej. Przy takim usztywnieniu należało określić standardy realizacji zadań, ale żaden rząd tego nie chciał, bo bez nich łatwiej nas oszukać przy ustalaniu kwot subwencji czy dotacji.
Rozpoczęło się też psucie prawa samorządowego. Zmian dokonywano fragmentarycznie, często dla doraźnych interesów partyjnych albo pod naciskiem różnych grup interesu. Dzisiaj ustawy ustrojowe w wielu miejscach nie przypominają już systemowych rozwiązań wyjściowych.
Uzyskaliśmy ustawową formułę do prowadzenia normalnego w demokracjach sporu między rządem a samorządami – Komisję Wspólną, której skuteczność jest wysoka w sprawach bieżących, ale zbyt mała w kluczowych, często przeprowadzanych z jej pominięciem, jako projekty poselskie.
2016 – 2020 – czas wyzwań
Po 1999 roku szybko ujawniły się tendencje do zabierania samorządom przekazanych im zadań i kompetencji. Rząd L. Millera odebrał powiatom niektóre służby (policję) i administracje zespolone (sanepid).
Niestety nasiliły się w ostatnim czasie – zresztą partia rządząca nie ukrywała, że jej zdaniem państwo silne to państwo scentralizowane. Historia dobitnie pokazuje, że jest to teza fałszywa…
Zreformowano edukację bez naszego udziału i bez pytania nas o zdanie. Wysłuchania publiczne musieliśmy organizować poza parlamentem. Efekty dopiero poznamy. Odebrano nam prawo do racjonalnego organizowania sieci szkół. Bezskutecznie czekamy na systemowe rozwiązania w gospodarce odpadami – zamiast tego kolejne doraźne nowelizacje psują system i zwiększają koszty jego funkcjonowania.
Potem broniliśmy samorządności przez zmianami prowadzonymi w imię „zwiększenia udziału obywateli w życiu publicznym”. Też nieskutecznie, choć główną zmianę udało się odłożyć w czasie: odebrano obywatelom prawo decydowania, jak długo wójt, burmistrz albo prezydent miasta może pełnić swoją funkcję.
Udało się obronić Warszawę przed antysamorządową zmianą ustroju, ale nie udało się obronić ustawy metropolitalnej – ocalała tylko metropolia GZM, przede wszystkim dlatego, że już istniała, choć bez ustawy.
W licu 2019 roku przegłosowano – krótko przed wyborami parlamentarnymi – kolejne zmiany w podatku PIT. Odbiją się one na budżecie centralnym i na budżetach samorządowych. Rząd już pracuje nad rekompensatami dla siebie (akcyza już wzrosła, inne były zapowiadane). Ale nie dla samorządów. Zamiast tego od trzech lat luka finansowa w oświacie rośnie o kilka miliardów rocznie.
W ostatnich tygodniach broniliśmy wywalczonych przez „Solidarność” demokratycznych zasad wyborczych – proponowaliśmy przewidziane w Konstytucji rozwiązania dotyczące stanów nadzwyczajnych, ale nas nie słuchano, upierając się przy rozwiązaniach niekonstytucyjnych.
27 maja 2020 – „trzydziestka”
Kolejne jubileusze obchodziliśmy najpierw w roku 2000 (W Teatrze Wielkim w Warszawie), potem w roku 2010 (w Poznaniu, z udziałem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego) i w 2015 (także w Poznaniu, z udziałem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego). Jako „dziesięciolatkowie” wręczyliśmy Ojcom Założycielom symboliczne, odlane z brązu Dęby Samorządowe. Na XX-lecie najbardziej zasłużeni samorządowcy otrzymali Róże Franciszki Cegielskiej. W dniu srebrnych godów osoby zasłużone dla samorządu terytorialnego spoza naszego grona otrzymały Srebrne podziękowania.
Obchody tegoroczne, zaplanowane tym razem w Stolicy, musieliśmy zastąpić debatami w internecie i innymi działaniami „na odległość”. Towarzyszy nam niepewność i obawy o przyszłość.
Tym bardziej warto sobie tym razem zadać pytanie, jacy jesteśmy – jak nas widzą i co o nas sądzą inni, zwłaszcza mieszkańcy.
Samorząd w badaniach opinii publicznej uzyskuje bardzo dobre oceny. Systematyczne badania oceny władz i instytucji publicznych prowadzi CBOS. Od 2015 roku stale przekraczamy 70% ocen dobrych. Rekord padł w marcu 2020 roku – 74%. W tym samym marcu rząd miał tylko 42% dobrych ocen, Sejm – 37% a Senat – 35%. Zaufanie mieszkańców
jest dla samorządowców najważniejsze. . Inne badanie CBOS z marca br. pokazuje, że 58% mieszkańców uważa, że ma wpływ na bieg spraw w swoim mieście / gminie, a tylko 39% sądzi, że ma wpływ na bieg spraw w kraju.
Dlatego ważne są przewartościowania, jakie stopniowo obserwujemy wśród lokalnych liderów, zwłaszcza pochodzących z wyboru bezpośredniego wójtów, burmistrzów i prezydentów. Priorytetem staje się budowanie bezpośrednich i trwałych relacji ze społecznością lokalną.
Bardzo wysoka pozostaje ocena polskich reform za granicą. Wyrazem tego są różne publikacje, a także zapraszanie naszych przedstawicieli do współpracy, zwłaszcza w krajach, które właśnie przygotowują bądź przeprowadzają reformy.
Tegoroczny jubileusz nie jest optymistyczny. Towarzyszą nam dziś rosnące obawy o stan naszych finansów w następstwie rygorystycznych ograniczeń czasu pandemii. Malejące wpływy z podatków i opłat, które stanowią główną część budżetów gmin, dopiero się uwidaczniają. Ostateczna skala ubytków nie jest wciąż znana, ale szacunki są bardzo złe. Słychać już o konieczności wprowadzania poważnych oszczędności. Zawieszenie naborów w administracji, nierozpoczynanie nowych inwestycji to tylko pierwsze kroki. Najbardziej zależy nam na utrzymaniu już rozpoczętych inwestycji. To miejsca pracy dla naszych mieszkańców i utrzymanie wpływów z podatków.
(apo)