Łódzki samorząd wystawił przedsądowe wezwanie do zapłaty Ministerstwu Finansów. Chodzi o ponad 2,3 mln zł wydatków jakie poniosła gmina Łódź w związku z rządową reformą oświaty.
21 maja dokument trafi do kancelarii ministerstwa. Jeśli pieniądze nie wpłyną na konto miasta Łodzi, to do sądu wpłynie stosowny pozew przeciwko Skarbowi Państwa.
- Kwota jakiej się domagamy to łączne wydatki jakie ponieśliśmy na dostosowanie pomieszczeń na nowe pracownie, wyposażenie tych pracowni w pomoce dydaktyczne do nauki biologii, chemii, fizyki czyli przedmiotów, których w szkołach podstawowych od lat nie było - powiedział Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi, dodając: - To wezwanie to nasze "dość", które mówimy rządowi. Dość oszukiwania, dość kłamania, dość ograbiania budżetów samorządów. Reforma edukacji miała być bezkosztowa, a my mamy faktury jako dowód, że kosztowała i to sporo.
Miasto Łódź liczy na polubowne załatwienie sprawy, czyli na stosowny przelew z Ministerstwa Finansów, ale jeśli pieniądze nie wpłyną wówczas do sądu trafi pozew. Identyczną drogę wybrały także inne samorządy, a inicjatorem przedsięwzięcia jest samorząd Warszawy.
Oprócz Łodzi pieniędzy domagają się m.in. Warszawa, Wrocław, Bydgoszcz, Białystok, Katowice, Kraków, Poznań i Rzeszów. Łączna kwoto do zapłaty przekracza 103 mln zł, ale to wcale nie koniec roszczeń samorządowców. - Przewidujemy kolejne wezwania do zapłaty, za kolejne wydatki poniesione w związku z reformą edukacji - dodał wiceprezydent Trela.
Rządowa reforma zakłada wygaszanie, czyli de facto likwidację gimnazjów i powrót do 8-klasowej szkoły podstawowej. Dla samorządów oznacza to zwolnienia nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi, wydatki związane z dostosowaniem klas do potrzeb klas 7 i 8 oraz kumulację roczników w szkołach średnich. W tym roku o miejsce w tych placówkach ubiegają się ostatni rocznik gimnazjalistów i pierwszy 8-klasistów.